30 sierpnia 2015

Rozdział 4

     - Zaczekaj! - słyszysz za sobą, ale nawet się nie odwracasz. Dodatkowo przyspieszasz, by jak najszybciej znaleźć się na głównej ulicy w Rzeszowie.

     Mężczyzna jak gdyby nigdy nic dogania cię i zaczyna iść obok ciebie. Jesteś zdezorientowana, nie wiesz o co mu chodzi, ale nie patrzysz na niego, bo przypominasz sobie wczorajszą sytuację. Po dłuższej chwili chłopak rozpoczyna dialog.

     - Michał - przedstawia się, ale ty tym razem nie odpowiadasz tym samym. Nadal milczysz, idąc pewnym, długim krokiem. - Sorry za wczoraj - kontynuuje monolog. 

- Gdybym chciała, mogłabym pójść z tym na policję - odpowiadasz obojętnym tonem. 

- Ale nie chcesz, bo nie możesz oprzeć się mojemu urokowi - mówi i pokazuje swój zapewne firmowy, cwany uśmieszek. "Co za cham!" myślisz.

- Zostaw mnie - skręcasz w boczną uliczkę, jednak na chłopaka to nie działa i cały czas dotrzymuje ci niechcianego towarzystwa. 


- Sądzę, że mówisz co innego niż myślisz. 



- Mam ci powiedzieć, co myślę? - pytasz, podnosząc głos.



- No mów, ślicznotko.


     Patrzysz na niego wymownie, po czym zaczynasz swoją wypowiedź, dając upust swoim emocjom.


- Myślę, że jesteś zwykłym gnojkiem, który uważa się za bożyszcza kobiet. Dodatkowo biorę cię za chamskiego chuligana, który w ogóle nie używa mózgu. Jesteś po prostu pociągający jak spłuczka w toalecie i zje*any jak koń po westernie, także lepiej będzie, jak pójdziesz zamiatać pustynię.



     Dopiero teraz spostrzegasz, że strach przerodził się w... niechęć? Spoglądasz ukradkiem na chłopaka, który idzie przed siebie ze wzrokiem wbitym w dal. Chyba go zamurowało. Może wreszcie da ci spokój, bo zapewne już się domyśla, że nie jesteś jedną z tych łatwych panienek do zaliczenia.



     - Nie jesteś zadowolona z faktu, że kusisz mężczyzn? - pyta, jednocześnie zbijając cię z tropu.



- Niekoniecznie - odpowiadasz lakonicznie.



- I tak musisz się z tym pogodzić. Jutro po pracy? - zastanawiasz się, o co mu chodzi.



- Co jutro po pracy? - chyba właśnie wychodzisz na idiotkę. 



- Właśnie proponuję ci spotkanie. 



- Wczoraj próbowałeś mnie zgwałcić, a teraz proponujesz randkę? No chyba cię powaliło - ponownie unosisz głos. Co za cham!



- E tam, od razu zgwałcić. Chciałem się jedynie zabawić, tylko że ty byłaś jakaś drętwa i udawałaś niedostępną - po raz pierwszy przekręcasz głowę w stronę chłopaka i spoglądasz mu prosto w brązowe oczy. - A proponuję spotkanie, ale jeżeli chcesz, to może być randka. 



- Zapomnij i daj mi spokój. Nie znaczy nie!



- Ale co ci szkodzi? Jedno spotkanie, dwie godziny.



     Co ci szkodzi? To, że wczoraj napadł na ciebie ni stąd, ni zowąd i zaczął molestować. To ci szkodzi.


     - Znajdź sobie inną naiwną dziewczynę, która pomyśli, że ją kochasz i chcesz spędzić z nią całe życie. 


- Ale kto tu mówi o miłości? Proponowałem, i nadal proponuję, spotkanie, a nie ślub i dwójkę dzieci - musisz przyznać, że miał rację. Nie mówił w ogóle o miłości.



- Ja od takich ludzi jak ty trzymam się po prostu z daleka - oznajmiasz, chcąc skończyć tę rozmowę.



- Pozory czasami mylą. Nie znasz, nie oceniaj.



     Nie wiesz, co odpowiedzieć. Kolejny raz ma rację. Tak naprawdę go nie znasz, a oceniasz. Ale przecież już ci udowodnił, że jest zwykłym gnojkiem. Przecież porządni ludzie nie napadają innych w parkach i ich nie obmacują. 



     - Wczoraj pokazałeś, jaki jesteś. 



- Wczoraj myślałem, że jesteś pustą laską.



- Doprawdy?! A dzisiaj co myślisz?



- Że jesteś inteligentna, ładna i nie będzie mi łatwo cię do siebie przekonać. 



- Nie musisz, nie jestem zainteresowana.


- Każdy zasługuje na jakąś szansę. 


- Nie zawsze - robisz chwilę przerwy. - Dobra, weź już mnie zostaw, bo i tak nic nie wskórasz. 



- Odprowadzę cię.



- Nie musisz.



- Muszę, bo ktoś może cię zgwałcić.



     Musisz odpuścić, bo i tak nic nie zdziałasz. Chociaż przyznajesz sama przed sobą, że chłopak ci zaimponował. Jest taki stanowczy, odczuwasz wrażenie, że naprawdę zależy mu na poznaniu cię lepiej. Ale nigdy nie zapomnisz, że robił coś, na co nie miałaś ochoty. Popełnił przestępstwo, bo przecież próba gwałtu jest karana. Mogłabyś pójść z tym na policję, ale wewnętrzna część ciebie odradza ci to działanie. Czyżbyś zadurzyła się w nowo poznanym facecie? Klimowska, ogarnij się! Ten facet nie jest z twojej półki. 

     Nieświadomie zaczynasz się zastanawiać, jak żyje Michał. Czy pracuje, czy studiuje, czy może kradnie. Zdziwiona własnymi myślami pytasz o to nieświadomie. 


     - Jestem mechanikiem. Prowadzę warsztat z kumplem - odpowiada bez namysłu.



- Kumplem, którego miałam okazję poznać?



- Tak.



     Ponownie zapada między wami milczenie i trwa aż do podejścia pod blok, w którym mieszkasz. Gdy chcesz już wejść do klatki, chłopak przyciąga cię do siebie za rękę i łapczywie kradnie z twoich ust słodkiego całusa. 



     Nie wiesz, co w ciebie wstąpiło, ale spodobało ci się to. Próbujesz jednak udawać, że jesteś na niego wkurzona. Patrzysz na chłopaka, który przygląda ci się, nie mrugając nawet oczyma. Nic nie mówiąc, zostawiasz go i wchodzisz po schodkach do klatki. 
     Dopiero po wejściu do lokum przypominasz sobie, że miałaś zrobić zakupy na kolację. Pozostaje ci najwyraźniej odwdzięczenie się Oli za obiad kanapkami. 
     Przygotowując posiłek przez głowę cały czas przebiega ci głos Michała. Zastanawiasz się nawet, czy ci przypadkiem nie zawrócił w głowie, bo cały czas masz go przed oczami. Jest taki pewny siebie i... troskliwy? Odprowadził cię w końcu do domu pomimo twojej odmowy. Ale ma też drugą stronę... niestety. Cały czas nie zapominasz o wczorajszym spotkaniu w parku, gdzie cię wręcz napadł, bo jak to można inaczej nazwać?
     Jednak pomimo tego chciałabyś go jeszcze raz spotkać i gdyby zapytał wtedy, czy się z nim umówisz, zaryzykowałabyś i byś się zgodziła. Może to byłoby głupie, ale prawda jest taka, że coś cię do niego ciągnie, tylko w zasadzie nie potrafisz stwierdzić, co to takiego. Nigdy nie miałaś chłopaka, nie wiesz, jak to jest być zakochanym. Nigdy też natomiast nie czułaś czegoś takiego, jak teraz. 
     Z twoich jakże poważnych rozmyślań wyrywa cię głos Olki. 

     - Mmm... Kanapeczki z twarożkiem - zachwyca się twoja współlokatorka.

- Ooo, wróciłaś, nawet nie usłyszałam jak wchodzisz - "nie usłyszałaś, bo w głowie cały czas bzęczy ci głos Michała" myślisz. - Kolacja w ramach podziękowań za obiad.

- Zapewne gdybym nie przyniosła ci obiadu, to też byś zrobiła kolację - uśmiecha się do ciebie. 

- Pewnie tak - potwierdzasz i siadasz do stołu.

     Zastanawiasz się, czy powiedzieć Oli o Michale. Ale niby co miałabyś mówić, skoro nawet sama nie potrafisz tego sformułować? Starasz się o nim zapomnieć, ale ci się nie udaje. Chcesz, a raczej pragniesz, jeszcze raz go zobaczyć. 
     Sprzątacie po kolacji i udajecie się do salonu, by obejrzeć jakiś film. Gdy włączacie telewizor, akurat zaczyna się "Trzy metry nad niebem". Jest to jeden z waszych ulubionych filmów, więc bez zastanowienia odkładasz pilota i zagłębiacie się w wielkie pudło. 
     Oglądając scenę pocałunku Babi i Hache wyobrażasz sobie na ich miejscach ciebie z Michałem. "Fajnie by było poczuć jeszcze raz jego wargi" - myślisz. Czujesz, że z każdą sekundą zadurzasz się w nim coraz bardziej, od nienawiści przechodzisz do... miłości? Nie, jeszcze za szybko na kochanie. Do podziwiania? Nie, raczej też nie. W tym przypadku najodpowiedniejszym słowem będzie chyba podniecenie. Tak, podniecasz się nim. 
     Oczywiście gdy film się kończy, po waszych policzkach spływają łzy. Chwilę zajmuje wam dojście do siebie. Po pewnym czasie Ola pozwala ci pierwszej zająć łazienkę. Udajesz się do niej i zamykasz za sobą drzwi. Zrzucasz ubrania i po chwili znajdujesz się już w kabinie pod ciepłą wodą. Nakładasz na rękę odrobinę truskawkowego żelu i wmasowujesz go w całe ciało. Następnie spłukujesz go, wychodzisz i owijasz się jasnopomarańczowym ręcznikiem. Myjesz zęby i twarz żelem antybakteryjnym. Wycierasz włosy oraz całe ciało, zakładasz piżamę koloru pudrowego różowego i tego samego koloru bamboszki. 

  
     Wychodzisz z łazienki, oznajmiasz przyjaciółce, że łazienka wolna i kierujesz się do swojego pokoju, gdzie ścielisz łóżko i kładziesz się spać. Zasypiasz po chwili.

     Budzisz się kilka minut przed zadzwonieniem budzika. Powoli gramolisz się z łóżka. Stajesz przed szafą i zastanawiasz, jaki zestaw ubrań wybrać na dzisiaj. W końcu wyciągasz z niej takie coś:


     Wychodzisz z pokoju, udajesz się do kuchni i przygotowujesz jajecznicę z cebulką. W między czasie wstawiasz wodę na gaz i wkładasz do dwóch kubków po torebce herbaty. Gdy nakładasz jedzenie na talerze, do pomieszczenia wchodzi Ola jeszcze w piżamie. Siada przy stole, podpiera rękoma twarz i zamyka oczy. Stwierdzasz, że chyba się nie wyspała. Kładziesz jej danie przed nosem i sama zabierasz się za jedzenie. 
     Po skonsumowaniu zostawiasz współlokatorkę z brudnymi talerzami, a sama udajesz się do łazienki, by ogarnąć twarz. Myjesz zęby, następnie nakładasz na rzęsy delikatnie czarny tusz do rzęs, a usta przecierasz jasnoróżową pomadką. Wychodzisz z pomieszczenia, żegnasz się z Olą, zabierasz torebkę i udajesz się do pracy z nadzieją, że gdy będziesz z niej wracać "przypadkowo" trafisz na Michała. Chyba już maksymalnie zawrócił ci w głowie. 

     Siadasz przy biurku i odpalasz komputer. "Kolejny beznamiętny dzień w pracy" myślisz. Ale przynajmniej gdy wrócisz do domu nie będziesz wyczerpana jak pracownica McDonalda. Czekasz na klientów, którzy tym razem nie nadchodzą. Postanawiasz przejść się pomiędzy regałami i poukładać powieści. Gdy dochodzisz do działu "Powieści romantyczne" twoje spojrzenie zatrzymuje się na książce Nicholasa Sparksa pod tytułem "I wciąż ją kocham". Już wcześniej planowałaś ją przeczytać, a gdy teraz uświadamiasz sobie, że w zasadzie nie masz nic ciekawszego do roboty, wyciągasz ją z regału i kierujesz się ponownie do swojego biurka. 
     Rozsadzasz się wygodnie w fotelu i zagłębiasz w treść. Od czasu do czasu czytanie przerywa ci jakiś użytkownik biblioteki, ale dzieje się to naprawdę rzadko. 
     Około dziesięć minut przed skończeniem pracy odkładasz powieść na swoje miejsce. Zostało ci jeszcze kilkadziesiąt stron, które masz zamiar przeczytać jutro w miarę możliwości. Decydujesz się przejść ponownie między regałami i poukładać książki. Gdy chcesz wrócić do biurka, zauważasz stojącego przy nim Michała. On także cię zauważa. Wasze spojrzenia się spotykają. Jesteś zdziwiona, na chwilę wstrzymujesz oddech. 


     - Skąd ty... - udaje ci się jedynie wydusić te dwa słowa, choć w głębi duszy jesteś szczęśliwa, że znowu go zobaczyłaś. 

- Jeśli na czymś mi zależy, to nie widzę przeszkód - posyła ci swój firmowy uśmiech. 

- Aha...

- Proponuję kolację. Nie wiem, na co masz ochotę, więc przysługuje ci prawo wyboru knajpki - mówi pewny siebie.

- A skąd wiesz, że mam ochotę na twoje towarzystwo? - pytasz, choć w głębi duszy jesteś przeszczęśliwa z takiego obrotu sprawy. 

- Widzę to w twoich oczach - jakie to romantyczne. 

- Niech ci będzie - zgadzasz się po udawanej chwili zastanowienia. Od samego początku trzymałaś kciuki, żeby mieć okazję poznać go bliżej. 

     Bez żadnych wyjaśnień wyciągasz z torebki telefon i szukasz numeru Oli, by do niej zadzwonić i poinformować ją, że przyjdziesz do domu później, żeby nie czekała z kolacją. Oczywiście przyjaciółka chciała natychmiastowo znać szczegóły twojego wieczornego spotkania, ale ty odpowiedziałaś, że opowiesz jej później. Gdy to mówiłaś, zauważyłaś na twarzy chłopaka cwany uśmieszek. 
   

     Wychodzicie z biblioteki. Cały czas myślisz o tym, jak potoczy się wasze spotkanie i przede wszystkim, na czym się skończy. 


---
Hejo :) A więc przedstawiam Wam czwórkę. Nie jestem z niej mega zadowolona, ale do oceny pozostawiam ją Wam ^^ Liczę na multum komentarzy :* 
Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach, zapraszam tutaj :)

 JESTEŚ, CZYTASZ, KOMENTUJESZ ---> MOTYWUJESZ DO DALSZEJ PRACY ;)


Do następnego :* :* 


     

     

24 sierpnia 2015

Rozdział 3

     Z dedykacją dla LifeNat :) Jako jedyna nie byłaś za gifami, a demokracja jest demokracją ;) Mam nadzieję, że mimo wszystko ze mną zostaniesz :*


     Wrzesień 2014 roku. W domu dziecka spędziłaś sześć lat. Czy uważasz ten czas za stracony, niemiły, niefajny? Raczej nie. Już pierwszego dnia poznałaś dziewczynę w twoim wieku, Olę. Przebywała ona w bidulu praktycznie od urodzenia, gdyż jej młodzi rodzice porzucili ją od razu po przyjściu na świat. Dobre i to, bo przecież matka mogła usunąć ciążę. Ola ma przepiękne rude włosy, piwne oczy, twarz delikatną, lekko pokrytą piegami i jest kilka centymetrów od ciebie niższa. 

     Od pierwszego dnia stałyście się dla siebie bliskie, a z każdym kolejnym coraz bardziej, aż w końcu nierozłączne. To ona pomogła ci się pozbierać po tragedii, jaka cię spotkała. To dzięki niej udało ci się tak szybko zaaklimatyzować w nowym miejscu. To dzięki niej udało ci się powrócić do normalnego trybu życia. Choć normalny to on w zasadzie nigdy nie będzie, bo przecież nie masz już rodziców. 
     Postanowiłyście pójść do tego samego gimnazjum, a potem liceum. Walczyłyście o to, by trafić do tej samej klasy, by móc usiąść w jednej ławce. Byłyście po prostu nierozłączne i w sumie nadal jesteście. 
     Po skończeniu liceum musiałyście opuścić dom dziecka, gdyż przekroczyłyście już próg dorosłości. Dzięki pieniądzom po rodzicach i po sprzedaży mieszkania mogłyście kupić sobie nowe w Rzeszowie. Dlaczego akurat w Rzeszowie? Postanowiłyście, że będziecie studiować w tym mieście ekonomię. Żal było ci opuszczać Gdańsk, gdyż spędziłaś tam całe swoje dzieciństwo, jednak wspólnie zadecydowałyście o otworzeniu nowego rozdziału w waszych życiach. Oczywiście razem. 
     Aktualnie jesteście na czwartym roku studiów. Udało ci się znaleźć pracę w miejskiej bibliotece. Nadal uwielbiasz czytać, więc godzisz pasję z zarabianiem pieniędzy, doradzając ludziom w wyborze książek. Ola natomiast dorabia w McDonaldzie. Nie masz zbyt dużo wolnego czasu. Twoje życie toczy się pomiędzy nauką a pracą, ale mimo wszystko jesteś szczęśliwa. Czujesz się niezależna, a dodatkowo masz przy sobie osobę, o jakiej kiedykolwiek ci się nie śniło. Mowa tu oczywiście o twojej najlepszej przyjaciółce. Jakoś udaje wam się godzić obowiązki, a co najważniejsze, nie zalegacie z rachunkami. 
     Miłość? Nie szukasz niczego na siłę. Wiesz, że nie masz teraz czasu na takie bzdety, a poza tym nie spotkałaś jeszcze na swojej drodze księcia na białym koniu. 


***

     Za miesiąc rozpoczynasz przedostatni rok na studiach. Im dalej, tym trudniej, ale wiesz, że musisz dać radę. Rodzice pewnie byliby dumni z takiej córki.
     Jest wrześniowy wieczór, godzina dziewiętnasta czterdzieści. Jeszcze dwadzieścia minut i będziesz wolna. W lokalu nie ma nikogo, jesteś zupełnie sama. Przemieszczasz się między regałami, poprawiając powieści. Lubisz tę pracę, nie męczy cię i z chęcią tu przychodzisz. Gdy nikt nie szuka lub nie oddaje żadnej książki, masz w zasadzie czas wolny. W roku szkolnym możesz się pouczyć, by móc pójść szybciej spać, a w wakacje możesz poczytać, w końcu wokół siebie masz pełno powieści, lub po prostu odpocząć. 
     Nadchodzi wreszcie czas, by zamknąć bibliotekę. Zabierasz torebkę i wychodzisz z pomieszczenia, przekluczając za sobą drzwi.  Na niebie nie ma ani jednej chmurki,  jest bardzo przyjemnie, więc postanawiasz wrócić do domu na piechotę. Chcesz iść przez park, by troszeczkę skrócić drogę. Gdy już znajdujesz się wśród trawy i krzewów, w oddali dostrzegasz dwóch chłopaków. "Typowi dresiarze" - myślisz. Musisz przyznać, że troszeczkę się ich obawiasz, gdyż wiesz, że są o wiele silniejsi od ciebie. Żadnego skrótu nie zrobisz, ewentualnie mogłabyś się cofnąć, jednak nadrobiłabyś tylko spory kawał drogi. Mimo wszystko postanawiasz stawić czoła mężczyznom. Idziesz przed siebie mając nadzieję, że cię nie zaczepią. Niestety to tylko nadzieja, która umiera po wykonaniu przez ciebie kilkunastu kroków. 


     - A dokąd taka śliczna panienka wędruje wieczorami? - pyta jeden z nich, jednak ty idziesz dalej, nie zwracając na nich uwagi. - Hola, hola, nas się nie ignoruje. - Chłopak zachodzi ci drogę, gdy chcesz go ominąć. 



     Teraz już nie jesteś taka opanowana. Z każdą sekundą stajesz się coraz większym kłębkiem nerwów, zaczynasz się bać. Mimo wszystko próbujesz jednak zachować zimną krew. 



     - Panowie, spieszę się - mówisz całkiem poważnie, jednak z twojej twarzy można wyczytać przerażenie. 



- Z chęcią odprowadzimy cię, gdzie tylko trzeba. 

     
     Zastanawiasz się, co odpowiedzieć. Jeśli odmówisz, mogłabyś ich w ten sposób tylko wkurzyć, ale jeśli się zgodzisz, wiedzieliby gdzie mieszkasz i w każdej chwili mogliby zapukać do twoich drzwi i ucierpiałaby wtedy też niczemu winna Ola. 
   
     - Myślę, że to nie jest konieczne - odpowiadasz dość pewna siebie. 


     Gdy kolejny raz chcesz wyminąć wysokiego bruneta, ten przyciska cię do siebie i chwyta za twoje pośladki, ugniatając je. Kątem oka dostrzegasz uśmiech na twarzach obu mężczyzn. Zaczynasz się wyrywać, krzyczeć, by cię puścił. Jednak on cię nie słucha. Po chwili szamotaniny, którą przegrywasz, decydujesz się na ostateczny cios. Gwałtownie unosisz prawe kolano i trafiasz napastnika w krocze. Ten od razu cię uwalnia, łapiąc się za poszkodowane miejsce. Z zaskoczeniem i dezorientacją spoglądasz na drugiego chłopaka, który tylko śmieje się ze swojego kumpla, nie zwracając na ciebie najmniejszej uwagi. Odbiegasz od nich, nerwowo się za sobą oglądając. Gdy za zakrętem tracisz ich z oczu, powoli zwalniasz. Twoje serce nadal bije szybciej, jednak w głębi duszy jesteś z siebie dumna, że dałaś radę postawić się takim dwóm typkom. Dalsza droga do domu jest już spokojna. 

     Jako że Ola kończy pracę godzinę później od ciebie, ty w tym czasie ogarniasz trochę mieszkanie i przygotowujesz kolację. Tym razem będą to kanapki, gdyż w lodówce nie ma nic ciekawego. 
     Gdy przyjaciółka przekracza próg kuchni, od razu wyczuwa w tobie nieznane dotąd napięcie. Pyta cię o to. 
   
     - Wszystko w porządku - kłamiesz. - W bibliotece było lekkie zamieszanie. - Bo zawsze najłatwiej zrzucić wszystko na pracę lub szkołę. 


- Powiedzmy, że ci wierzę. A co my tutaj mamy? Wyglądają smakowicie - współlokatorka zaczyna przyglądać się kanapkom. 


- Nie oceniaj książki po okładce. Siadaj i spróbuj. Zaraz będzie gotowa herbata. 



     Nowicka spełnia twoje polecenie, dodatkowo oznajmiając, że jest bardzo głodna. Po chwili stawiasz dwa kubki z gorącą cieczą na stole i dołączasz do przyjaciółki. Połykając kolejne gryzy kanapki zastanawiasz się, czy powiedzieć dziewczynie o sytuacji w parku. Obiecałyście sobie, jeszcze na początku znajomości, że nie będziecie się nawzajem okłamywały. Tylko że to nie było okłamywanie, tylko ukrywanie pewnych sytuacji. W zasadzie nic poważnego się nie stało, więc po co masz ją martwić? Ostatecznie nie decydujesz się na tę poważną rozmowę. Masz tylko nadzieję, że Olka tego z ciebie nie wyciśnie, bo z nią jest wszystko możliwe. 

     Po zjedzeniu wspólnie wkładacie naczynia do zmywarki. Jesteś zmęczona, więc bierzesz szybki prysznic i kładziesz się do łóżka. Nawet nie wiesz kiedy twoje powieki stają się ciężkie i zapadasz w sen. 


***

     Kolejny dzień września, kolejny dzień w pracy. Coraz częściej myślami jesteś już na uczelni, do której zaczniesz chodzić od października, czyli jeszcze kilkanaście dni. Jak na tę godzinę, w bibliotece jest całkiem duży ruch. Domyślasz się, że gimnazjaliści, jak i licealiści, zahaczają to miejsce jeszcze przed pójściem do szkoły. W pewnej chwili do twojego biurka podchodzi dwóch chłopaków, na oko osiemnastolatków. 

     - Jest może "Gra o tron"? - pyta jeden z nich, blondyn.


- Niestety mamy tylko jeden egzemplarz, który właśnie jest wypożyczony. Mogę wpisać cię na listę oczekujących, będziesz pierwszy w kolejce - odpowiadasz z delikatnym uśmiechem na ustach.



- Ku*wa, jaką listę? Po co jest ta biblioteka? Po to, żeby się wpisywać na jakieś je*ane listy? Lepiej kupcie więcej egzemplarzy - chłopak podnosi głos. Nie zdajesz sobie sprawy, dlaczego się tak uniósł. Starasz się zachować spokój, choć przychodzi ci to z trudem. 



- Ogarnij się, debilu - szturcha go lekko łokciem jego kolega.



- Nie, spokojnie - zwracasz się najpierw do opanowującego sytuację bruneta, a następnie do agresywnego osobnika. - A dla ciebie mam propozycję. Idź lepiej do księgarni i wykup sobie ją całą, wtedy nie będziesz musiał na nic czekać. To wszystko? - pytasz, nie czekając na odpowiedź. - To do widzenia. 



     Odchylasz się na oparcie fotela, oddychając z ulgą. Co za typ! Gdy w bibliotece robi się spokojnie, mimo twojej woli powracasz do wczorajszej sytuacji. Okej, może i ten brunet trochę cię poobmacywał, ale prawda jest taka, że gdyby chcieli cię zgwałcić, czy po prostu skrzywdzić w jakiś inny sposób, to by od razu to zrobili. Z łatwością przywiązaliby cię do jakiegoś drzewa. Jednak tego nie zrobili. Gdy zaczęłaś uciekać, nie biegli za tobą. Dali ci po prostu spokój. Miałaś nawet wrażenie, że w razie jakiejś niebezpiecznej sytuacji ci dwaj obroniliby cię. Wydaje ci się to trochę dziwne, ale nie chcesz do tego wracać. Masz po prostu nadzieję, że już nigdy ich nie spotkasz. Bo nadzieja umiera ostatnia...



***

     Około godziny trzynastej do pustej biblioteki wchodzi Ola z ogromnym uśmiechem na twarzy. 



W oby dwóch rękach trzyma po torebce z McDonalda. Patrzysz na nią zdziwionym wzrokiem.



     - Przyszłam z obiadem - odpowiada na twoje niezadane pytanie.



- Po pierwsze, dlaczego nie jesteś w pracy? Po drugie, serio cheeseburgery mają być moim obiadem? I po trzecie, coś ty taka wesoła?



- Aktualnie mam przerwę na lunch, niestety nie stać mnie na obiady w drogich restauracjach, a po trzecie, tak się składa, że dostałam lekką premię, więc można sobie pozwolić na małe przyjemności.



- Dobra, dawaj to żarcie.


     Bierzesz pierwszy gryz cheeseburgera. Jest miękki, ma delikatną bułkę. Po chwili już go nie ma, więc sięgasz po nuggetsy. Gdybyś miała wybrać ulubioną potrawę z McDonalda, byłyby to właśnie te kurczaczki. Spoglądasz na przyjaciółkę przeżuwającą McWrapa. 


     - Hmmm... - zastanawia się, rozglądając po pomieszczeniu. - Widzę, że niezbyt jesteś zajęta. Cały dzień taki masz?



- Rano był większy ruch, pewnie przed szkołą i pracą - odpowiadasz, przypominając sobie sytuację z nastolatkiem. Po chwili Ola zmusza cię do tego, byś jej ją opowiedziała. 



- E tam, jakiś idiota, którym nie należy się przejmować - podsumowuje twoją wypowiedź.



      Po kilkunastu minutach zostajesz w bibliotece sama, gdyż przyjaciółka musiała wracać do pracy. Włączasz komputer, by przejrzeć Facebooka i pocztę. Pracę kończysz za kilka godzin, więc chcesz znaleźć sobie jakieś zajęcie dla zabicia czasu.

     Dwie minuty po dwudziestej zamykasz bibliotekę na klucz i kierujesz się wprost do domu. Zastanawiasz się, czy iść przez park, gdzie wczoraj spotkałaś dwóch dresiarzy. Decydujesz się w końcu na powrót między zielenią, gdyż chcesz mieć więcej czasu, by móc odwdzięczyć się Oli za przyniesiony obiad pyszną kolacją przy świecach. 
     Gdy wychodzisz zza zakrętu dostrzegasz bruneta, który wczoraj cię obezwładnił. Od razu się odwracasz i idziesz z powrotem, przyspieszając kroku. 



Jednak mężczyzna chyba zdążył cię zauważyć...

     
---
Hejo :) A więc leci do Was kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba... Akcja powoli się rozwija, jednak nadal na siatkarzy będzie trzeba trochę poczekać. Dotrwajcie, błagam...
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zapraszam tutaj ;)


JESTEŚ, CZYTASZ, KOMENTUJESZ ---> MOTYWUJESZ DO DALSZEJ PRACY


Do następnego :)

19 sierpnia 2015

Rozdział 2

     Wchodzisz do pustego mieszkania na pierwszym piętrze. Czekasz, aż z kuchni wyjdzie twoja mama i zapyta, gdzie byłaś tak długo, jednak dochodzi do ciebie, że już nigdy nie usłyszysz jej głosu. Dla bezpieczeństwa zamykasz drzwi na klucz, który zostawiasz w zamku. Od razu kierujesz się do łazienki. Zdejmujesz ubrania i wchodzisz do kabiny prysznicowej. Odkręcasz wodę, która po chwili zalewa całe twoje ciało. Stoisz tak ładnych kilka minut. Czekasz, aż woda zmyje wszystkie twoje smutki, żal, rozpacz. Jednak to nie następuje. Niestety. 
     Nie jesteś głodna, więc nawet nie zachodzisz do kuchni. Ubierasz piżamę mamy i wsuwasz się do łóżka rodziców. Wdychasz zapach pościeli i masz wrażenie, że zaraz wygonią cię z ich legowiska. Niestety to nie następuje. Przykrywasz się kołdrą po samą szyję i zamykasz oczy. Czekasz na sen, jednak on nie nadchodzi. Przypominasz sobie chwile, które utknęły ci w pamięci najbardziej. Wakacje w Zakopanem, gdy narzekałaś, że boisz się burzy i nie chcesz chodzić po górach, twoje urodziny, gdy dostałaś dość duży stosik książek, pieczenie babeczek z mamą, działkę, na której grałaś z tatą w piłkę. Teraz możesz nacieszyć się tylko wspomnieniami. Oddałabyś wszystko, nawet po to, aby twoja mama na ciebie nakrzyczała za bałagan w pokoju. 
     Udało ci się zasnąć na około dwie godziny. Budzisz się i spoglądasz na zegarek. Piąta trzydzieści osiem. Powoli wstajesz z łóżka. Udajesz się do kuchni. Nie jesteś głodna, ale wiesz, że coś musi trafić do twojego żołądka, wpychasz więc sobie do buzi suchą kromkę starego chleba. Myjesz zęby, wyciągasz z szafy pierwsze lepsze spodnie i koszulkę, po czym udajesz się w kierunku wyjścia. Przekręcasz kluczem, po czym robisz to samo po drugiej stronie drzwi. Zbiegasz po schodach z pierwszego piętra. Kierujesz się do przystanku autobusowego. Gdy docierasz na miejsce, sprawdzasz rozkład jazdy. No tak, ale która jest godzina? Spoglądasz na wyświetlacz telefonu, który odruchowo włożyłaś do kieszeni spodni. Szósta dwa, czyli autobus powinien przyjechać za 3 minuty. Siadasz więc na plastikowym, niebieskim krzesełku i czekasz. Twoje myśli wędrują w stronę starszej kobiety. Masz nadzieję, że babcia czuje się lepiej. Ale nie wiesz jeszcze, że jej już nie ma. Odeszła. Na zawsze. I zostawiła cię kompletnie samą.
     
***
     Wchodzisz do szpitala i nie zbliżając się nawet do punktu informacyjnego, kierujesz się do szyby, przez którą będziesz mogła zobaczyć twoją babcię. Dochodzisz do miejsca. Szyba jest, łóżko też jest, ale nie ma na niej leżącej kobiety. Panikujesz. Co się do cholery dzieje? Jedyne, co przychodzi ci na myśl, to udać się do gabinetu lekarza, z którym miałaś już okazję rozmawiać. Bardzo cicho pukasz w drzwi, a gdy słyszysz pozwolenie wejścia, delikatnie naciskasz na klamkę. Wchodzisz do środka i zamykasz za sobą pomieszczenie. Zostajesz przy drzwiach.

     - Gdzie moja babcia? - pytasz, jednocześnie czując, że cała się trzęsiesz. Lekarz wstaje i podchodzi do ciebie powolnym krokiem, ze spuszczoną głową. 

- Przykro mi - nawet nie ma odwagi spojrzeć ci w twoje piękne, zielone oczy. - Miała kolejny zawał, nie udało nam się jej uratować. 

     Twój świat zawala się po raz drugi. Tym razem twoje życie to ruina, której nie da się już odbudować. Jeszcze wczoraj miałaś nadzieję, że twoja babcia wyzdrowieje, weźmie cię pod swoją opiekę. Teraz zostałaś kompletnie sama.
     Mijasz lekarza i opadasz na krzesło. Zaczynasz zastanawiać się, co teraz z tobą będzie. Pewnie nie pozwolą zostać ci w mieszkaniu, w którym mieszkałaś przez 12 lat. Rodzina zastępcza czy dom dziecka? Nawet nie potrafisz stwierdzić, co byś wolała. Siedzisz, płaczesz, rozmyślasz. 


***

     - Chodź, skarbie - słyszysz delikatny głos młodej pielęgniarki. 


     Spełniasz jej polecenie. Wstajesz z krzesła. Nie wiesz, gdzie kobieta cię prowadzi, ale nie obchodzi cię to. Za rękę wychodzicie z gabinetu, a potem ze szpitala. Dziewczyna prosi cię, byś zaprowadziła ją do twojego domu. Nic nie odpowiadasz, idziesz tylko ze wzrokiem wbitym w ziemię. Autobus? Wydaje się, że teraz w twoim słowniku nie ma takiego słowa. Nie myślisz o tym, że będziesz musiała przejść kilka kilometrów. Nawet nie zastanawiasz się, po co tam idziecie. Po prostu idziesz, pozwalając nogom się ponieść. 


***
     Otwierasz drzwi kluczem i bardzo wolno popychasz drzwi. Nadal nie możesz uwierzyć, co wydarzyło się w ten weekend. Totalna masakra i demolka w twoim życiu. 


     - Spakuj, proszę, najpotrzebniejsze rzeczy. Przenocuję cię dzisiaj u siebie - mówi cichym głosem dziewczyna, a ty momentalnie przytulasz się do niej.



     Wchodzisz w głąb mieszkania, leciutko stąpając po kafelkach na korytarzu. I co dalej będzie? Zostawisz wszystkie wspomnienia w tych kilkudziesięciu metrach kwadratowych, by rozpocząć zupełnie inne życie z zupełnie innymi, nowymi osobami? Gdy uświadamiasz sobie, że już nigdy nie będziesz mogła ujrzeć rodziców, z twoich oczu zaczynają płynąć łzy. Nagle przychodzi ci myśl o sensie życia bez najbliższych, a raczej jego braku. Zostawili cię samą, na pastwę losu. Po co masz się męczyć? Przecież możesz ich zobaczyć, w niebie. Wystarczy zawiązać sobie sznurek wokół szyi i...

     Wiesz, że rodzice, jak i babcia, chcieliby, abyś była szczęśliwa. Ale jak masz być jednocześnie szczęśliwa i samotna? Chyba jedno wyklucza drugie. 
     Pakujesz do plecaka piżamę, szczoteczkę do zębów, czyste ubrania na jutro i zdjęcie, które stało na szafce koło telewizora. Gdy patrzysz na fotografię, która przedstawia ciebie pomiędzy twoimi rodzicami, od razu robi ci się jeszcze smutniej. Nie wiesz, jak sobie poradzisz, ale wierzysz, że dasz radę. Dla rodziców. I dla babci. 
     Wychodzicie. W drodze do mieszkania pielęgniarki nie zamieniacie ze sobą ani słowa. Gdy docieracie na miejsce, zaczynasz rozglądać się po pomieszczeniach. Wchodzisz do kuchni, która jest bardzo przestronna i jasna, potem do dość dużej łazienki z wielką wanną i prysznicem, zaglądasz również do dwóch pokoi, a na końcu docierasz do salonu, gdzie siedzi jakiś facet. Wygląda ci na około trzydzieści lat i domyślasz się, że zapewne jest to chłopak dziewczyny lub jej mąż. Stoisz w progu i gapisz się na osobnika. 


     - Poznaj mojego chłopaka, Kubę - mówi młoda kobieta. - A ja mam na imię Asia, bo chyba nie miałam jeszcze okazji ci się przedstawić - dziewczyna uśmiecha się do ciebie delikatnie, co robi również jej chłopak, jednak ty nie odwzajemniasz gestu.



- Agata - mówisz tylko i wracasz do przedpokoju, by usiąść przy drzwiach, oprzeć się o ścianę i podciągnąć nogi do brody.



- Przenocujemy ją dzisiaj, bo nie chcę jej zostawiać samej na noc. Nie ma nikogo. Rodzice zginęli wczoraj, a babcia umarła w nocy. Trzeba pomyśleć, co dalej - szepcze Asia do Kuby, myśląc, że tego nie usłyszysz. 



- Masakra... - wzdycha tylko jej chłopak. - A co z tymi wszystkimi formalnościami? Pogrzeb, mieszkanie.... - mężczyzna odpowiada równie cichym głosem.



- Chciałam iść jutro do adwokata, bo my się przecież na tym nie znamy. 



- Okej, mogę iść z tobą. A co z nią?



- Lepiej będzie, jak zostaniesz z Agatą w domu. Nie chcę jej dodatkowo stresować tymi sprawami. Za dużo przeżyła jak na dwa dni. 



     Po tych słowach pielęgniarka przychodzi do ciebie z zapytaniem, czy jesteś głodna. Jednak gdy odpowiadasz przecząco i tak stwierdza, że zrobi coś dobrego. Jesteś zła i smutna z powodu straty rodziców, jednak dziękujesz, nawet nie wiesz komu, że chociaż spotkałaś taką osobę jak Asia. Bezinteresownie zaopiekowała się tobą, a w tych czasach, gdy wszyscy myślą tylko o sobie, bardzo rzadko spotyka się takie osoby. 

     Słyszysz swoje imię, więc bardzo wolno wstajesz z podłogi i udajesz się do kuchni, gdzie siedzi już para. Siadasz do stołu, a dziewczyna stawia przed tobą talerz ze spaghetti. Naprawdę wygląda bardzo smakowicie, ale ty kompletnie nie myślisz teraz o jedzeniu. Mimo wszystko zjadasz kilka widelców dania, by kucharce nie zrobiło się przykro. Po posiłku otrzymujesz pozwolenie na skorzystanie z prysznica. Wchodzisz do kabiny i odkręcasz chłodną wodę. 
     Kładziesz się do łóżka i zanim zasypiasz, przed twoimi oczami ukazują się wydarzenia z ostatniego dnia spędzonego z rodzicami.


***

     Budzisz się koło dziewiątej. Podnosisz się do pozycji siedzącej i z plecaka wyjmujesz zdjęcie, które zabrałaś z mieszkania. Przykładasz je do klatki piersiowej i wtulasz się w nie. Po dłuższej chwili spoglądasz na fotografię.


     - Dam sobie radę. Postaram się. Kocham Was - szepczesz i po raz kolejny z twoich oczu spływają łzy.



     Teraz masz postanowienie. Chcesz skończyć gimnazjum, potem liceum, pójść na studia, znaleźć pracę, chłopaka, potem założyć rodzinę. Chcesz po prostu żyć tak, żeby rodzice mogli być z ciebie dumni... Pewnie nie chcieliby, żebyś się cały czas smuciła.

     Wychodzisz z pokoju i kierujesz się do salonu. Tam siedzi już Kuba i ogląda jakiś mecz. 


     - Asia poszła do adwokata? - pytasz, siadając na fotelu.



- Skąd wiesz? - dziwi się chłopak.



- Nie umiecie szeptać - stwierdzasz, przyglądając się ekranowi telewizora. - Kto gra? - pytasz, by podtrzymać choć trochę rozmowę i na chwilę zapomnieć o rozpaczy.



- Real z Barceloną, powtórka. Oglądasz czasem mecze? 



- Nie. Sport nie jest dla mnie. Macie kakao?



- Jasne, zrobię ci.



     Chłopak wydaje ci się miły i sympatyczny. Gdy zostawia cię samą w salonie, postanawiasz się trochę ogarnąć, bo nie zamierzasz paradować w piżamie. Udajesz się do pokoju, w którym spałaś, i przebierasz się w krótkie dżinsowe spodenki i białą bluzkę. Idziesz do łazienki, by się uczesać i obmyć twarz. Patrzysz w lustro.


     - Będę silna - mówisz do rodziców z nadzieją, że cię usłyszą. 

     Gdy wchodzisz do salonu, kakao czeka już na ciebie na stole. Bierzesz do rąk różowy kubek i siadasz na kanapie. Siedzicie w ciszy, wgapieni w ekran telewizora. 


- Pójdę do domu dziecka? - zadajesz to pytanie, choć zdajesz sobie sprawę, że Kuba może nie znać na nie odpowiedzi.



- Zapewne jest ci ciężko, ale gdziekolwiek trafisz, musisz sobie poradzić. 



    Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Popijasz płyn przygotowany przez troskliwego chłopaka pielęgniarki, która zaopiekowała się tobą, gdy straciłaś rodziców i babcię, i która prawdopodobnie w tej chwili załatwia ci miejsce w domu dziecka. Przynajmniej będziesz miała gdzie mieszkać. Kuba pyta się, czy nie jesteś głodna, jednak ty tylko kręcisz głową. Gdy dopijasz kakao, udajesz się do kuchni odnieść kubek.

     
*** 
     Asia przychodzi do mieszkania około trzynastej. Pyta się, co robiliście, czy coś jedliście i czy jesteście głodni. Nie wspomina nic o tym, gdzie była i co udało jej się załatwić, więc postanawiasz sama to z niej wydusić. 


     - Jest dla mnie miejsce w domu dziecka? - pytasz, wbijając wzrok w podłogę. 



- Skarbie - dziewczyna podchodzi do ciebie i bardzo mocno przytula do siebie - tak mi przykro z powodu twojej sytuacji.



- To kiedy się przeprowadzam? - w tej chwili interesują cię tylko konkrety.



- Dzisiaj. Zjemy obiad, pojedziemy spakować wszystkie twoje rzeczy, i pojedziemy tam.



     Nie odpowiadasz. Siadasz przy stole w jasnej kuchni i czekasz na talerz, z którego i tak zjesz zaledwie kilka widelców. Gdy wkładasz do ust kłębek długiego makaronu z sosem, automatycznie porównujesz go do dania twojej mamy i stwierdzasz, że Asia nie dorasta jej do pięt w kuchni. 

     Po zjedzeniu posiłku, a właściwie po pobawieniu się jedzeniem, udajesz się do pokoju, by spakować plecak. W zasadzie to musisz go tylko zapiąć, bo wszystko, co tu przyniosłaś, już się w nim znajduje. Siadasz na skrawku łóżka i znów wracasz wspomnieniami do rodziców. Minęły dopiero dwa dni, odkąd stałaś się sierotą, ale już powoli dochodzi do ciebie myśl, że straciłaś ich na zawsze. Obiecujesz w myślach swoim rodzicom, że zaczniesz się uczyć, ułożysz sobie życie, ale też że nigdy o nich nie zapomnisz. 


***

     Gdy docieracie o mieszkania, zdajesz sobie sprawę, że jesteś tutaj najprawdopodobniej po raz ostatni w swoim życiu. Lokum zapewne zostanie sprzedane. Chcesz zacząć się pakować, ale w zasadzie nie wiesz, od czego masz zacząć. Po kilku minutach bezczynnego stania przy drzwiach decydujesz się zacząć od ubrań. Wyciągasz z szafy rodziców wszystkie możliwe torby i udajesz się do swojego pokoju. Gdy włożyłaś już do trzech torb wszystkie ubrania, następnym krokiem są przeróżne duperele, z którymi nie potrafisz się rozstać. Kolejnym pomieszczeniem, z którego masz zamiar coś zabrać, to salon. Tym razem do plecaka pakujesz zdjęcia i albumy fotograficzne. Z sypialni rodziców bierzesz po kilka ich ubrań, by móc wdychać ich zapach i czuć ich obecność. Z kuchni bierzesz kilka misek i ulubionych kubków, natomiast z łazienki różne żele, balsamy, kremy i kosmetyki, których używała twoja mama. Może w przyszłości się nimi pomalujesz, gdy będą jeszcze działały. Zastanawiasz się, czy o wszystkim pomyślałaś, ale już nic nie przychodzi ci do głowy. 


     - Co będzie z tym mieszkaniem? - pytasz, bo czujesz jakąś łączącą was enigmatyczną więź.



- Zostanie sprzedane, a pieniądze otrzymasz w spadku - odpowiada rzeczowo Asia. 



     Tylko na co ci pieniądze, skoro nie będziesz miała gdzie mieszkać po wyjściu z bidula? Bo zapewne kiedyś będziesz musiała go opuścić. Obchodzisz jeszcze wszystkie pomieszczenia, po czym wychodzicie na klatkę schodową. Kuba zamyka na klucz całe twoje dzieciństwo, cały twój dotychczasowy świat. Schodzicie po schodach na dół, a za kilkanaście minut rozpoczniesz nowy etap w swoim życiu. Zostaniesz sama, bo póki co masz jeszcze tę dwójkę, która niesie twoje torby. 



***

     Gdy dojeżdżacie na miejsce bardzo się denerwujesz. To uczucie można porównać do tego, gdy idzie się pierwszy raz do nowej szkoły. Nikogo nie znasz, nie wiesz, czy cię polubią, czy ty kogoś polubisz, nic nie wiesz. Ale musisz tam iść, bo innego wyjścia niestety nie masz. 
     Wjeżdżacie przez bramę na dziedziniec, na którym stoi już jakaś kobieta. Domyślasz się, że jest to wychowawczyni w tym domu dziecka. Nie wygląda na miłą osobę, ale przecież nie ocenia się książki po okładce. Gdy wysiadacie, wita się z wami bardzo serdecznie. Ty jednak nie odwzajemniasz pogodnego nastroju, bo jakby nie patrzeć, przeżywasz żałobę. Zanim zaniesiecie bagaże do twojego pokoju, który, jak się dowiedziałaś, będziesz dzielić z jakąś dziewczyną w twoim wieku, najpierw kobieta oprowadza was po całym budynku. W zasadzie nie jest tutaj aż tak źle, jak myślałaś. Jest sala komputerowa, gimnastyczna, pokój zabaw, do nauki i czytania, jadalnia, sala telewizyjna, mała kuchnia i kilka łazienek. Asia z Kubą postanawiają przynieść twoje bagaże, podczas gdy nowo poznana kobieta zaprowadza cię do twojego nowego pokoju. Tam czeka już na was z niecierpliwością ruda dziewczyna o imieniu Ola. Mówisz jej zwykłe "hej", jednak ona zamyka cię w szczelnym uścisku. 
     
     - Nareszcie jesteś - mówi. - Już myślałam, że trafisz do rodziny zastępczej. 


- Olu, spokojnie. Agata nie jest teraz w nastroju na takie wesołe powitania - kobieta daje rudej reprymendę. 



     W końcu przyszedł czas na pożegnanie z Asia i Kubą. Co prawda znasz ich dwa dni, a w sumie chłopaka jeden, ale zżyłaś się z nimi trochę. To oni byli z tobą po stracie rodziców i to oni wzięli cię pod swój dach, to oni załatwili też wszelkie formalności. Byłaś im za to bardzo wdzięczna. Wiesz, że już nigdy ich nie zobaczysz.



     - Trzymaj się, kochanie - przytula cię pielęgniarka - i pamiętaj, dasz radę. Jesteś silna, poradzisz sobie. 



     Gdy już Asia odsuwa cię od siebie, pozwalając złapać ci oddech, ty beznamiętnie patrzysz na Kubę. Nie wiesz, co masz zrobić, czy się do niego przytulić, czy może podać rękę, czy może tylko powiedzieć "do widzenia". On jednak rozstawia ramiona uświadamiając ci, że czeka na ogromnego niedźwiadka. Gdy obejmujesz go najmocniej jak potrafisz, czujesz się tak, jakbyś właśnie znajdowała się w ramionach twojego taty. 



     - Zostań taką dziewczyną, jaką jesteś teraz, a wszystko będzie dobrze, zobaczysz - mówi, a tobie robi się cieplej na sercu.



     W końcu musieli opuścić wasz pokój i cały dom dziecka. W pomieszczeniu zostałaś sama ze swoją nową współlokatorką. Jesteś pewna, że się polubicie, a nawet i zaprzyjaźnicie. 

     W tej chwili rozpoczynasz nowy rozdział swojego życia. Życia w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. Bez rodziców. Jedynie ze wspomnieniami, które zostaną w twojej pamięci na zawsze. Masz nadzieję, że twoja kochana mamusia i tatuś wezmą cię pod swoją opiekę. Że będą cię strzec, tak jak to robili na ziemi. Że będą ci podpowiadać, gdy nie będziesz wiedziała, co robić. Masz nadzieję, że jeszcze kiedyś uda ci się usłyszeć ich głos...


---

A więc jest kolejny rozdział :) Niezbyt ciekawy, trochę nudnawy, ale takie też muszą być. Zdradzę Wam, że w kolejnym Agata będzie już dorosła, więc tak jakby zacznie się cała akcja. Powinnam Was też uprzedzić, że siatkarze nie pojawią się tak szybko, trochę cierpliwości. Mam nadzieję, że dotrwacie ;)
Mam do Was jeszcze dwa pytanka. Dość znaczące, więc mam nadzieję, że odpowiecie ;)
1. Mam założenie, że rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu. Tydzień to jak dla mnie wystarczający czas, aby coś stworzyć. Jednak czasami mam zapas i tutaj jest dylemat. Czy wolicie rozdział pojawiający się raz w tygodniu, czy też może od razu po napisaniu, czyli nieregularnie? (Czasami może się zdarzyć, że kolejny pojawi się po ponad tygodniu)
2. Czy chcecie, abym w rozdziały wplatała różne gify, obrazki, zdjęcia? Osobiście lubię takie urozmaicenia, ale wolę Was o to zapytać ;)

A więc na dzisiaj to tyle. Nie wiem, kiedy możecie spodziewać się kolejnego, gdyż zależy to tylko i wyłącznie od odpowiedzi na pierwsze pytanie ;) Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam choć jest to bardzo możliwe. Do następnego :3 Buziaki :* :*

11 sierpnia 2015

Rozdział 1

     Podnosisz komórkę i spoglądasz na ekran. Nieznany ci numer. Przykładasz telefon do ucha.

     - Halo! - mówisz jak gdyby nigdy nic.

- Dzień dobry. Z tej strony ambasador Polski w Nowym Jorku. Dodzwoniłem się do Agaty Klimowskiej? 


- Tak, przy telefonie. O co chodzi?



- Samolot, którym lecieli Twoi rodzice, podczas lądowania zahaczył skrzydłem o słup energetyczny. Rozbił się. Niestety nie udało się nikogo uratować. Przykro mi. Naprawdę. 



     W jednej chwili stajesz się sierotą. W jednej chwili zastanawiasz się nad sensem swojego życia. W jednej chwili tracisz wszystko, co do tej pory miałaś. Dwie najważniejsze osoby w Twoim życiu, bez których nie wyobrażasz sobie świata. 

     Zdajesz sobie sprawę, że została ci jedynie babcia, która właśnie siedzi w salonie i czeka, aż wrócisz i zaczniesz kontynuować z nią grę w karty. Zdajesz sobie sprawę, że to starsza kobieta i po takiej wiadomości może nie czuć się najlepiej. Ale co masz zrobić? Przecież i tak zauważy, że coś jest nie w porządku. Nie dasz rady udawać, że nic się nie stało; kilka chwil temu dowiedziałaś się, że twoi rodzice zginęli i już nigdy ich nie zobaczysz. 
     Powoli wchodzisz do salonu, z kamienną miną. Nawet nie zauważyłaś, kiedy zaczęłaś płakać. Babcia od razu pyta cię, co się stało. 


     - Rodzice... - zatrzymujesz na chwilę - mieli wypadek. Samolot się rozbił - przerywasz. - Odeszli. Na zawsze. Dlaczego? Babciu, dlaczego?



     Patrzy się na ciebie. Nic nie mówi. Nic. Nagle chwyta się za serce, zaczyna się dusić. Nie wiesz, co masz robić. Zaczynasz panikować. Biegniesz po telefon, który wypadł ci wcześniej z ręki i wybierasz numer pogotowia ratunkowego. Mówią, że przyjadą za około 10 minut. 10 minut? Przecież to wieczność! Masz pustkę w głowie. Nie wiesz, co masz robić. Jedyne, co przychodzi ci na myśl, to nachylenie się nad nią i błaganie, żeby wytrzymała. Ale czego ty właściwie oczekujesz? Przecież przed chwilą dowiedziała się, że straciła jedynego syna i synową.

     To wyczekiwanie jest chyba najgorszym, jakie do tej pory przeżyłaś. Pogotowie przyjeżdża po czasie, który dłużył ci się i dłużył. Ratownicy medyczni wykonują pierwszą pomocą, a następnie zabierają twoją babcię do karetki i odjeżdżają, mówiąc tylko, do jakiego szpitala ją zabierają. 
     Wracasz do mieszkania i nerwowo poszukujesz od niego kluczy. Po kilku minutach znajdujesz je w szufladzie w przedpokoju. Zamykasz lokum i, jak najszybciej potrafisz, zbiegasz z pierwszego piętra bloku na dół. Wychodząc z klatki kierujesz się w prawo na przystanek autobusowy. Sprawdzasz rozkład jazdy, który mówi ci, że autobus, którym masz zamiar dojechać do szpitala, powinien zjawić się za 7 minut. Siadasz więc na plastikowym, niebieskim krzesełku i czekasz na pojazd. 
     Jest sobota. Zerkasz na zegarek, który wskazuje ci dwie minuty po czternastej. Słońce grzeje niemiłosiernie. Na niebie nie widać żadnej chmurki. Idealna pogoda na majowy weekend. Gdyby nie to wszystko, pewnie szykowałabyś się teraz z babcią na wyjście na działkę. A tymczasem co? Nie masz rodziców, twoja babcia walczy o życie, a ty jesteś roztrzęsiona i bezradna. Zadajesz sobie pytanie: "Dlaczego właśnie mnie spotyka to wszystko?" jednak wiesz, że nigdy nie otrzymasz odpowiedzi. Nie cofniesz czasu, nie zmienisz przeszłości. Nic nie możesz zrobić. Jedyne, to pojechać do szpitala i siedzieć przy babci tyle, na ile ci pozwolą. Tylko ona ci już została. 
     Jak na złość, autobus przyjeżdża z trzyminutowym opóźnieniem. Niby to tylko trzy minuty, ale teraz dla ciebie to wieczność. Wbiegasz do pojazdu i niecierpliwie czekasz, aż ruszy. Chwytasz się metalowej rurki, by się nie przewrócić i patrzysz przed siebie. W oczach masz łzy, które po chwili zaczynają spływać po twoich policzkach. Czujesz na sobie pytające spojrzenia ciekawskich ludzi, na które i tak nie zwracasz uwagi. 
     Po przejechaniu pięciu przystanków szykujesz się do wyjścia. Stajesz przy automatycznych drzwiach i czekasz na kolejne zatrzymanie się pojazdu, który robi to po kilkudziesięciu sekundach. Wyskakujesz z autobusu, mijając wsiadających ludzi i ruszasz biegiem w stronę szpitala, który pojawia się powoli na twoich oczach. W twojej głowie masz już kilka przypuszczeń na temat twojej babci, ale czekasz na oficjalną informację od lekarza.
     Wbiegasz po kilku schodkach i po chwili znajdujesz się już w holu. Nie wiesz, gdzie masz iść, więc w szybkim tempie pojawiasz się przy okienku informacyjnym, pytając siedzącą tam pielęgniarkę o miejsce leżenia twojej babci. Kobieta około czterdziestki wskazuje ci drogę do sali. 
     Stoisz przed drzwiami z numerem 210 i zastanawiasz się, czy jesteś na to gotowa. Czy nie rozkleisz się, gdy zobaczysz ostatnią osobę, która ci pozostała. Po chwili zastanawiania decydujesz się wejść do środka. Od razu szukasz wzrokiem łóżka, które szybko odnajdujesz. Powolnym krokiem podchodzisz bliżej, zauważając, że starsza kobieta ma otwarte oczy. 


     - Ooo... Agatka - szepcze twoja babcia, lekko wyduszając z siebie jakikolwiek dźwięk i od razu wiesz, że nie jest z nią najlepiej.



- Cześć babciu, jak się czujesz? - pytasz, mimo wszystko mając nadzieję na pozytywną odpowiedź. 



- Dobrze. 



     Patrzysz na nią niepewnym wzrokiem. Zapewne mówi tak tylko po to, abyś się nie martwiła, ale w tej chwili jesteś kłębkiem nerwów. Nie przyjmujesz do wiadomości, że za jakiś czas może jej zabraknąć. 

     Dostrzegasz, że nie ma zbytnio sił na rozmowę. I w sumie myślisz, że to nawet i lepiej, bo o czym miałybyście rozmawiać? Dostawiasz sobie krzesełko przy szpitalnym łóżku i siadasz na nim. Spoglądasz na babcię, która zdążyła zamknąć oczy, a nawet i zasnąć. Przypatrujesz się jej kilka chwil, ale po krótkim czasie zauważasz, że coś jest nie tak. Jej klatka piersiowa się nie unosi, co oznacza, że nie oddycha. Popadasz w panikę, po raz kolejny dzisiaj nie wiesz, co masz robić. Wybiegasz z sali na korytarz, przewracając tym samym krzesło, i zaczynasz wołać pielęgniarkę. Ta zjawia się z lekarzem prowadzącym twoją babcię, który zabrania ci wchodzić do sali. Opierasz się więc plecami o ścianę przy drzwiach, które zostały przed tobą zamknięte, i czekasz. Po raz kolejny dzisiaj...

***
     Drzwi otwierają się delikatnie i wolno. Niepewnym wzrokiem spoglądasz na wychodzącego lekarza, który proponuje ci rozmowę w jego gabinecie. Nie zastanawiając się długo, idziesz za mężczyzną kilka sal dalej. On otwiera drzwi kluczem i przepuszcza cię pierwszą, jak przystało na prawdziwego dżentelmena. Wskazuje ci krzesło przy biurku, abyś usiadła, co robisz po chwili. On zajmuje swój fotel z drugiej strony stołu. Nie wiesz, co działo się w sali babci, ale masz nadzieję, że za chwilę się dowiesz. 


     - Jesteś wnuczką pani Danuty Klimowskiej, tak? - pyta dla pewności lekarz. 



- Tak. 



- Informacji o stanie zdrowia pacjentów mogę udzielać tylko ich rodzicom, dzieciom, żonom albo mężom - po tych słowach w twoich oczach pojawiają się łzy, nie pierwsze tego dnia. - Co się dzieje? - pyta cię, ale nie masz ochoty opowiadać mu o zdarzeniach dzisiejszego dnia.



- Bardzo kocham moją babcię - wyplątujesz się z nadzieją, że mężczyzna ci uwierzy.



- Rozumiem, ale musisz zrozumieć przepisy, których ja nie ustalałem. Co się dzieje z mężem pani Danuty?



- Nie żyje.



     Jest to fakt powszechnie znany. Twój dziadek zmarł jeszcze zanim się urodziłaś, więc nie miałaś okazji go poznać. Babcia opowiadała ci, że był alkoholikiem i po prostu któregoś dnia zapił się na śmierć. 



     - A jej dzieci?



     I w tym momencie nie wytrzymujesz. Babcia MIAŁA jedno dziecko, twojego tatę. Jedno jedyne. A ty jesteś jej jedyną wnuczką. Łzy spływają strumieniami po twoich policzkach. Ostro patrzysz na lekarza, który odpowiada ci pytającym i równocześnie zaskoczonym wzrokiem. Bo co innego może zrobić? Nie do jego obowiązków należy pocieszanie dzieci, które właśnie straciły rodziców. 

     Pod wpływem emocji wybiegasz z gabinetu lekarza i kierujesz się prosto do sali, w której leżała twoja babcia. Gwałtownie otwierasz drzwi i co widzisz? Puste łóżko z czystą pościelą zamiast starszej pani w piżamie. Nie rozumiesz, co się dzieje, dochodzi do ciebie, że twoja babcia odeszła. Siadasz na krzesełku stojącym w rogu i zasłaniasz twarz dłońmi. Łokcie opierasz na kolanach. 
     Ty już nie płaczesz. Ty ryczysz ze złości, bólu, smutku, rozpaczy, żalu i myślisz, dlaczego to wszystko spotyka akurat ciebie. Jeszcze wczoraj byłaś lekko wkurzona na rodziców, że nie zabrali cię ze sobą do USA, a teraz co? Siedzisz w szpitalu nie mając nikogo, a jeszcze wczoraj w twoim życiu były trzy tak ważne dla ciebie osoby. 
     Po kilku minutach, jak ci się wydaje, wyczuwasz obecność jakiejś osoby. Podnosisz wzrok znad dłoni i widzisz pielęgniarkę. Nie tą samą, która na początku twojego pobytu tutaj wskazała ci drogę do tej sali. Tym razem jest młoda, ma około 25 lat i śliczne blond włosy do połowy pleców. Pyta się ciebie, co się stało, ale nie odpowiadasz. Gdy wie, że trudno jej będzie zmusić cię do rozmowy, przystawia sobie krzesełko przy tobie i przytula cię do siebie. Tego potrzebowałaś, znaleźć się w ramionach zaufanej osoby. Choć nie znasz tej dziewczyny, czujesz, że jest dobrą i sympatyczną osobą. 
     Tkwicie tak kilka dłuższych chwil. Głowę masz położoną na jej ramieniu, które powoli robi się wilgotne od twoich łez. Dziewczyna, nadal trzymając cię w swoich ramionach, pyta, dlaczego płaczesz. Teraz, gdy już zostałaś przytulona i się wypłakałaś, potrafisz odpowiedzieć na to pytanie. 


     - Moja babcia... zmarła - ledwo przechodzą ci słowa przez gardło. Pielęgniarka odciąga cię trochę od siebie, by spojrzeć na twoją twarz.



- Twoja babcia to ta kobieta, która tutaj leżała?



- Tak. 



- Oj skarbie, ona nie zmarła. Skąd ci to przyszło do głowy? Została po prostu przeniesiona do innej sali, by mieć lepszą opiekę. 



- Naprawdę? - pierwsza dobra informacja tego dnia. I pierwszy raz dzisiaj na twojej zapłakanej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. 



- Naprawdę. Chodź - wstaje i łapie cię za rękę - zaprowadzę cię do niej. Niestety nie będziesz mogła wejść do sali, ale możesz zobaczyć babcię przez szybę. 



- Dlaczego nie mogę wejść?



- Twoja babcia miała drugi zawał, tym razem bardzo delikatny, ale jednak. Jest podłączona do wielu urządzeń, pielęgniarka cały czas nad nią czuwa. Takie są niestety przepisy, nikt nie może tam wchodzić oprócz personelu - po raz kolejny przepisy są najważniejsze.



     Idziecie prostym korytarzem. Biało-szare ściany, jasna podłoga. Uważasz, że w takich miejscach jak to, gdzie liczy się nadzieja i wiara na wyzdrowienie, powinno być żywo i wesoło. Kolorowe ściany, obrazki na nich. A nie pusto i szarawo. 

     Dochodzicie do sali babci. Młoda dziewczyna puszcza twoją rękę i odchodzi, mówiąc, że musi wracać do obowiązków. Patrzysz przez szybę i widzisz starszą panią, chyba śpiącą, z jakąś rurką w buzi. W głębi duszy dziękujesz Bogu, że chociaż ją wziął pod swoją opiekę.

     - O, tutaj jesteś - mówi do ciebie lekarz, przed którym uciekłaś z gabinetu. - Chodź, porozmawiamy - proponuje, wręcz nakazuje. 


- Ale nie może mi pan przecież udzielić żadnych informacji - odpowiadasz z lekką złością i rozdrażnieniem w głosie. 



- Ze względu na różne okoliczności już mogę. No chodź. 



     Spoglądasz na niego i domyślasz się, że chyba dowiedział się o śmierci syna jego pacjentki. Posłusznie, po raz kolejny dzisiaj, idziesz za nim do jego gabinetu z nadzieją, iż oznajmi ci, że twoja babcia jest w znakomitym stanie. Bo nadzieja umiera ostatnia...

    Siadasz na krześle. Lekarz robi to samo i zamieniasz się w słuch.


     - A więc poznałem nowe okoliczności, które pozwoliły mi udzielić ci informacji na temat stanu zdrowia twojej babci.



- Fascynujące - mówisz z udawanym zachwytem i prowokacją w głosie.



- Wiem, że rozumiesz pewne fakty, więc nie będę cię oszukiwał. Twoja babcia nie jest w najlepszym stanie...



- Zauważyłam - wtrącasz niepotrzebnie z ironią w głosie.



- ... i musisz liczyć się z tym, że w każdej chwili - zawahał się - może po prostu odejść. 



- To nie pozwólcie jej po prostu odejść, ratujcie ją!



- To nie jest takie proste. Nie możemy nic zrobić, nie mamy innego wyjścia, musimy czekać.



- Zawsze jest jakieś drugie wyjście! - krzyczysz, lecz mimo to wiesz, że to i tak nie przywróci zdrowia twojej babci. 



- W tym przypadku nie. Rozumiem, że nie chcesz jej stracić, ale wiem, że jesteś mądra i to rozumiesz. Twoja babcia przeżyła już ładnych kilkadziesiąt lat...



- I to oznacza, że już więcej nie może przeżyć? - przerywasz lekarzowi, który zachowuje jednak spokój i opanowanie.



- Dobrze wiesz, że nie. Wiem, co czujesz...



- Wie pan, co czuję? Doprawdy? Został pan sierotą w wieku trzynastu lat?



- Nie...



- Czyli nie wie pan, co czuję!!! - krzyczysz i wstajesz, chcąc wyjść.



- Krzykiem nie pomożesz swojej babci. Ale możesz się za nią pomodlić i być przy niej.



- A pozwolicie mi do niej wejść? - pytasz przy drzwiach, odwracając się do mężczyzny. Lekarz kręci przecząco głową. - No właśnie. 



     Wychodzisz z gabinetu i trzaskasz za sobą drzwiami. Kierujesz się do sali babci, albo raczej do szyby, przez którą ją zobaczysz. Docierasz na miejsce i spoglądasz na staruszkę. Błagasz ją w myślach, żeby walczyła. Do końca. O siebie. O ciebie. O was. 



***

     Podchodzi do ciebie ta sama, młoda pielęgniarka, która przytuliła cię w sali twojej babci. Prosi cię, abyś poszła już do domu i odpoczęła. Mówisz jej, że nie jesteś zmęczona, jednak dobrze wiesz, że się chcesz tylko oszukać. W końcu ulegasz, oznajmiając, że nazajutrz przyjedziesz wcześnie rano. Dziewczyna kiwa tylko głową i odchodzi. Ty spoglądasz jeszcze ostatni raz na babcię i odchodzisz, udając się do domu. Nie zdajesz sobie sprawy, że było to ostatnie spojrzenie w kierunku twojej babci...


---

A więc przedstawiam Wam pierwszy rozdział :) Mam nadzieję, że się spodobał. Od razu uprzedzam, że z czasem będzie się coraz bardziej rozwijało, więc cierpliwości ;) 
JESTEŚ, CZYTASZ, KOMENTUJESZ ---> MOTYWUJESZ DO DALSZEJ PRACY


PS Kolejny pojawi się najprawdopodobniej w środę za tydzień, tj. 19.08.2015r., gdyż wyjeżdżam :)

Pozdrowionka :*