Strony

11 sierpnia 2015

Rozdział 1

     Podnosisz komórkę i spoglądasz na ekran. Nieznany ci numer. Przykładasz telefon do ucha.

     - Halo! - mówisz jak gdyby nigdy nic.

- Dzień dobry. Z tej strony ambasador Polski w Nowym Jorku. Dodzwoniłem się do Agaty Klimowskiej? 


- Tak, przy telefonie. O co chodzi?



- Samolot, którym lecieli Twoi rodzice, podczas lądowania zahaczył skrzydłem o słup energetyczny. Rozbił się. Niestety nie udało się nikogo uratować. Przykro mi. Naprawdę. 



     W jednej chwili stajesz się sierotą. W jednej chwili zastanawiasz się nad sensem swojego życia. W jednej chwili tracisz wszystko, co do tej pory miałaś. Dwie najważniejsze osoby w Twoim życiu, bez których nie wyobrażasz sobie świata. 

     Zdajesz sobie sprawę, że została ci jedynie babcia, która właśnie siedzi w salonie i czeka, aż wrócisz i zaczniesz kontynuować z nią grę w karty. Zdajesz sobie sprawę, że to starsza kobieta i po takiej wiadomości może nie czuć się najlepiej. Ale co masz zrobić? Przecież i tak zauważy, że coś jest nie w porządku. Nie dasz rady udawać, że nic się nie stało; kilka chwil temu dowiedziałaś się, że twoi rodzice zginęli i już nigdy ich nie zobaczysz. 
     Powoli wchodzisz do salonu, z kamienną miną. Nawet nie zauważyłaś, kiedy zaczęłaś płakać. Babcia od razu pyta cię, co się stało. 


     - Rodzice... - zatrzymujesz na chwilę - mieli wypadek. Samolot się rozbił - przerywasz. - Odeszli. Na zawsze. Dlaczego? Babciu, dlaczego?



     Patrzy się na ciebie. Nic nie mówi. Nic. Nagle chwyta się za serce, zaczyna się dusić. Nie wiesz, co masz robić. Zaczynasz panikować. Biegniesz po telefon, który wypadł ci wcześniej z ręki i wybierasz numer pogotowia ratunkowego. Mówią, że przyjadą za około 10 minut. 10 minut? Przecież to wieczność! Masz pustkę w głowie. Nie wiesz, co masz robić. Jedyne, co przychodzi ci na myśl, to nachylenie się nad nią i błaganie, żeby wytrzymała. Ale czego ty właściwie oczekujesz? Przecież przed chwilą dowiedziała się, że straciła jedynego syna i synową.

     To wyczekiwanie jest chyba najgorszym, jakie do tej pory przeżyłaś. Pogotowie przyjeżdża po czasie, który dłużył ci się i dłużył. Ratownicy medyczni wykonują pierwszą pomocą, a następnie zabierają twoją babcię do karetki i odjeżdżają, mówiąc tylko, do jakiego szpitala ją zabierają. 
     Wracasz do mieszkania i nerwowo poszukujesz od niego kluczy. Po kilku minutach znajdujesz je w szufladzie w przedpokoju. Zamykasz lokum i, jak najszybciej potrafisz, zbiegasz z pierwszego piętra bloku na dół. Wychodząc z klatki kierujesz się w prawo na przystanek autobusowy. Sprawdzasz rozkład jazdy, który mówi ci, że autobus, którym masz zamiar dojechać do szpitala, powinien zjawić się za 7 minut. Siadasz więc na plastikowym, niebieskim krzesełku i czekasz na pojazd. 
     Jest sobota. Zerkasz na zegarek, który wskazuje ci dwie minuty po czternastej. Słońce grzeje niemiłosiernie. Na niebie nie widać żadnej chmurki. Idealna pogoda na majowy weekend. Gdyby nie to wszystko, pewnie szykowałabyś się teraz z babcią na wyjście na działkę. A tymczasem co? Nie masz rodziców, twoja babcia walczy o życie, a ty jesteś roztrzęsiona i bezradna. Zadajesz sobie pytanie: "Dlaczego właśnie mnie spotyka to wszystko?" jednak wiesz, że nigdy nie otrzymasz odpowiedzi. Nie cofniesz czasu, nie zmienisz przeszłości. Nic nie możesz zrobić. Jedyne, to pojechać do szpitala i siedzieć przy babci tyle, na ile ci pozwolą. Tylko ona ci już została. 
     Jak na złość, autobus przyjeżdża z trzyminutowym opóźnieniem. Niby to tylko trzy minuty, ale teraz dla ciebie to wieczność. Wbiegasz do pojazdu i niecierpliwie czekasz, aż ruszy. Chwytasz się metalowej rurki, by się nie przewrócić i patrzysz przed siebie. W oczach masz łzy, które po chwili zaczynają spływać po twoich policzkach. Czujesz na sobie pytające spojrzenia ciekawskich ludzi, na które i tak nie zwracasz uwagi. 
     Po przejechaniu pięciu przystanków szykujesz się do wyjścia. Stajesz przy automatycznych drzwiach i czekasz na kolejne zatrzymanie się pojazdu, który robi to po kilkudziesięciu sekundach. Wyskakujesz z autobusu, mijając wsiadających ludzi i ruszasz biegiem w stronę szpitala, który pojawia się powoli na twoich oczach. W twojej głowie masz już kilka przypuszczeń na temat twojej babci, ale czekasz na oficjalną informację od lekarza.
     Wbiegasz po kilku schodkach i po chwili znajdujesz się już w holu. Nie wiesz, gdzie masz iść, więc w szybkim tempie pojawiasz się przy okienku informacyjnym, pytając siedzącą tam pielęgniarkę o miejsce leżenia twojej babci. Kobieta około czterdziestki wskazuje ci drogę do sali. 
     Stoisz przed drzwiami z numerem 210 i zastanawiasz się, czy jesteś na to gotowa. Czy nie rozkleisz się, gdy zobaczysz ostatnią osobę, która ci pozostała. Po chwili zastanawiania decydujesz się wejść do środka. Od razu szukasz wzrokiem łóżka, które szybko odnajdujesz. Powolnym krokiem podchodzisz bliżej, zauważając, że starsza kobieta ma otwarte oczy. 


     - Ooo... Agatka - szepcze twoja babcia, lekko wyduszając z siebie jakikolwiek dźwięk i od razu wiesz, że nie jest z nią najlepiej.



- Cześć babciu, jak się czujesz? - pytasz, mimo wszystko mając nadzieję na pozytywną odpowiedź. 



- Dobrze. 



     Patrzysz na nią niepewnym wzrokiem. Zapewne mówi tak tylko po to, abyś się nie martwiła, ale w tej chwili jesteś kłębkiem nerwów. Nie przyjmujesz do wiadomości, że za jakiś czas może jej zabraknąć. 

     Dostrzegasz, że nie ma zbytnio sił na rozmowę. I w sumie myślisz, że to nawet i lepiej, bo o czym miałybyście rozmawiać? Dostawiasz sobie krzesełko przy szpitalnym łóżku i siadasz na nim. Spoglądasz na babcię, która zdążyła zamknąć oczy, a nawet i zasnąć. Przypatrujesz się jej kilka chwil, ale po krótkim czasie zauważasz, że coś jest nie tak. Jej klatka piersiowa się nie unosi, co oznacza, że nie oddycha. Popadasz w panikę, po raz kolejny dzisiaj nie wiesz, co masz robić. Wybiegasz z sali na korytarz, przewracając tym samym krzesło, i zaczynasz wołać pielęgniarkę. Ta zjawia się z lekarzem prowadzącym twoją babcię, który zabrania ci wchodzić do sali. Opierasz się więc plecami o ścianę przy drzwiach, które zostały przed tobą zamknięte, i czekasz. Po raz kolejny dzisiaj...

***
     Drzwi otwierają się delikatnie i wolno. Niepewnym wzrokiem spoglądasz na wychodzącego lekarza, który proponuje ci rozmowę w jego gabinecie. Nie zastanawiając się długo, idziesz za mężczyzną kilka sal dalej. On otwiera drzwi kluczem i przepuszcza cię pierwszą, jak przystało na prawdziwego dżentelmena. Wskazuje ci krzesło przy biurku, abyś usiadła, co robisz po chwili. On zajmuje swój fotel z drugiej strony stołu. Nie wiesz, co działo się w sali babci, ale masz nadzieję, że za chwilę się dowiesz. 


     - Jesteś wnuczką pani Danuty Klimowskiej, tak? - pyta dla pewności lekarz. 



- Tak. 



- Informacji o stanie zdrowia pacjentów mogę udzielać tylko ich rodzicom, dzieciom, żonom albo mężom - po tych słowach w twoich oczach pojawiają się łzy, nie pierwsze tego dnia. - Co się dzieje? - pyta cię, ale nie masz ochoty opowiadać mu o zdarzeniach dzisiejszego dnia.



- Bardzo kocham moją babcię - wyplątujesz się z nadzieją, że mężczyzna ci uwierzy.



- Rozumiem, ale musisz zrozumieć przepisy, których ja nie ustalałem. Co się dzieje z mężem pani Danuty?



- Nie żyje.



     Jest to fakt powszechnie znany. Twój dziadek zmarł jeszcze zanim się urodziłaś, więc nie miałaś okazji go poznać. Babcia opowiadała ci, że był alkoholikiem i po prostu któregoś dnia zapił się na śmierć. 



     - A jej dzieci?



     I w tym momencie nie wytrzymujesz. Babcia MIAŁA jedno dziecko, twojego tatę. Jedno jedyne. A ty jesteś jej jedyną wnuczką. Łzy spływają strumieniami po twoich policzkach. Ostro patrzysz na lekarza, który odpowiada ci pytającym i równocześnie zaskoczonym wzrokiem. Bo co innego może zrobić? Nie do jego obowiązków należy pocieszanie dzieci, które właśnie straciły rodziców. 

     Pod wpływem emocji wybiegasz z gabinetu lekarza i kierujesz się prosto do sali, w której leżała twoja babcia. Gwałtownie otwierasz drzwi i co widzisz? Puste łóżko z czystą pościelą zamiast starszej pani w piżamie. Nie rozumiesz, co się dzieje, dochodzi do ciebie, że twoja babcia odeszła. Siadasz na krzesełku stojącym w rogu i zasłaniasz twarz dłońmi. Łokcie opierasz na kolanach. 
     Ty już nie płaczesz. Ty ryczysz ze złości, bólu, smutku, rozpaczy, żalu i myślisz, dlaczego to wszystko spotyka akurat ciebie. Jeszcze wczoraj byłaś lekko wkurzona na rodziców, że nie zabrali cię ze sobą do USA, a teraz co? Siedzisz w szpitalu nie mając nikogo, a jeszcze wczoraj w twoim życiu były trzy tak ważne dla ciebie osoby. 
     Po kilku minutach, jak ci się wydaje, wyczuwasz obecność jakiejś osoby. Podnosisz wzrok znad dłoni i widzisz pielęgniarkę. Nie tą samą, która na początku twojego pobytu tutaj wskazała ci drogę do tej sali. Tym razem jest młoda, ma około 25 lat i śliczne blond włosy do połowy pleców. Pyta się ciebie, co się stało, ale nie odpowiadasz. Gdy wie, że trudno jej będzie zmusić cię do rozmowy, przystawia sobie krzesełko przy tobie i przytula cię do siebie. Tego potrzebowałaś, znaleźć się w ramionach zaufanej osoby. Choć nie znasz tej dziewczyny, czujesz, że jest dobrą i sympatyczną osobą. 
     Tkwicie tak kilka dłuższych chwil. Głowę masz położoną na jej ramieniu, które powoli robi się wilgotne od twoich łez. Dziewczyna, nadal trzymając cię w swoich ramionach, pyta, dlaczego płaczesz. Teraz, gdy już zostałaś przytulona i się wypłakałaś, potrafisz odpowiedzieć na to pytanie. 


     - Moja babcia... zmarła - ledwo przechodzą ci słowa przez gardło. Pielęgniarka odciąga cię trochę od siebie, by spojrzeć na twoją twarz.



- Twoja babcia to ta kobieta, która tutaj leżała?



- Tak. 



- Oj skarbie, ona nie zmarła. Skąd ci to przyszło do głowy? Została po prostu przeniesiona do innej sali, by mieć lepszą opiekę. 



- Naprawdę? - pierwsza dobra informacja tego dnia. I pierwszy raz dzisiaj na twojej zapłakanej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. 



- Naprawdę. Chodź - wstaje i łapie cię za rękę - zaprowadzę cię do niej. Niestety nie będziesz mogła wejść do sali, ale możesz zobaczyć babcię przez szybę. 



- Dlaczego nie mogę wejść?



- Twoja babcia miała drugi zawał, tym razem bardzo delikatny, ale jednak. Jest podłączona do wielu urządzeń, pielęgniarka cały czas nad nią czuwa. Takie są niestety przepisy, nikt nie może tam wchodzić oprócz personelu - po raz kolejny przepisy są najważniejsze.



     Idziecie prostym korytarzem. Biało-szare ściany, jasna podłoga. Uważasz, że w takich miejscach jak to, gdzie liczy się nadzieja i wiara na wyzdrowienie, powinno być żywo i wesoło. Kolorowe ściany, obrazki na nich. A nie pusto i szarawo. 

     Dochodzicie do sali babci. Młoda dziewczyna puszcza twoją rękę i odchodzi, mówiąc, że musi wracać do obowiązków. Patrzysz przez szybę i widzisz starszą panią, chyba śpiącą, z jakąś rurką w buzi. W głębi duszy dziękujesz Bogu, że chociaż ją wziął pod swoją opiekę.

     - O, tutaj jesteś - mówi do ciebie lekarz, przed którym uciekłaś z gabinetu. - Chodź, porozmawiamy - proponuje, wręcz nakazuje. 


- Ale nie może mi pan przecież udzielić żadnych informacji - odpowiadasz z lekką złością i rozdrażnieniem w głosie. 



- Ze względu na różne okoliczności już mogę. No chodź. 



     Spoglądasz na niego i domyślasz się, że chyba dowiedział się o śmierci syna jego pacjentki. Posłusznie, po raz kolejny dzisiaj, idziesz za nim do jego gabinetu z nadzieją, iż oznajmi ci, że twoja babcia jest w znakomitym stanie. Bo nadzieja umiera ostatnia...

    Siadasz na krześle. Lekarz robi to samo i zamieniasz się w słuch.


     - A więc poznałem nowe okoliczności, które pozwoliły mi udzielić ci informacji na temat stanu zdrowia twojej babci.



- Fascynujące - mówisz z udawanym zachwytem i prowokacją w głosie.



- Wiem, że rozumiesz pewne fakty, więc nie będę cię oszukiwał. Twoja babcia nie jest w najlepszym stanie...



- Zauważyłam - wtrącasz niepotrzebnie z ironią w głosie.



- ... i musisz liczyć się z tym, że w każdej chwili - zawahał się - może po prostu odejść. 



- To nie pozwólcie jej po prostu odejść, ratujcie ją!



- To nie jest takie proste. Nie możemy nic zrobić, nie mamy innego wyjścia, musimy czekać.



- Zawsze jest jakieś drugie wyjście! - krzyczysz, lecz mimo to wiesz, że to i tak nie przywróci zdrowia twojej babci. 



- W tym przypadku nie. Rozumiem, że nie chcesz jej stracić, ale wiem, że jesteś mądra i to rozumiesz. Twoja babcia przeżyła już ładnych kilkadziesiąt lat...



- I to oznacza, że już więcej nie może przeżyć? - przerywasz lekarzowi, który zachowuje jednak spokój i opanowanie.



- Dobrze wiesz, że nie. Wiem, co czujesz...



- Wie pan, co czuję? Doprawdy? Został pan sierotą w wieku trzynastu lat?



- Nie...



- Czyli nie wie pan, co czuję!!! - krzyczysz i wstajesz, chcąc wyjść.



- Krzykiem nie pomożesz swojej babci. Ale możesz się za nią pomodlić i być przy niej.



- A pozwolicie mi do niej wejść? - pytasz przy drzwiach, odwracając się do mężczyzny. Lekarz kręci przecząco głową. - No właśnie. 



     Wychodzisz z gabinetu i trzaskasz za sobą drzwiami. Kierujesz się do sali babci, albo raczej do szyby, przez którą ją zobaczysz. Docierasz na miejsce i spoglądasz na staruszkę. Błagasz ją w myślach, żeby walczyła. Do końca. O siebie. O ciebie. O was. 



***

     Podchodzi do ciebie ta sama, młoda pielęgniarka, która przytuliła cię w sali twojej babci. Prosi cię, abyś poszła już do domu i odpoczęła. Mówisz jej, że nie jesteś zmęczona, jednak dobrze wiesz, że się chcesz tylko oszukać. W końcu ulegasz, oznajmiając, że nazajutrz przyjedziesz wcześnie rano. Dziewczyna kiwa tylko głową i odchodzi. Ty spoglądasz jeszcze ostatni raz na babcię i odchodzisz, udając się do domu. Nie zdajesz sobie sprawy, że było to ostatnie spojrzenie w kierunku twojej babci...


---

A więc przedstawiam Wam pierwszy rozdział :) Mam nadzieję, że się spodobał. Od razu uprzedzam, że z czasem będzie się coraz bardziej rozwijało, więc cierpliwości ;) 
JESTEŚ, CZYTASZ, KOMENTUJESZ ---> MOTYWUJESZ DO DALSZEJ PRACY


PS Kolejny pojawi się najprawdopodobniej w środę za tydzień, tj. 19.08.2015r., gdyż wyjeżdżam :)

Pozdrowionka :*



24 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. :O tak wygląda moja mina
      Widzę, że od razu ostro zaczynasz i podoba mi się!
      Weny ;*

      Usuń
  2. Ojej ;c
    Smutny początek :((
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Czekam na kolejny! Zapraszam do mnie prostowsercee.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to smutne! :o Biedna Agata :/ Taka młoda, a została sama..
    Ostro zaczynasz, ale mi strasznie się podoba :D
    Czekam na następny! :]
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, los płata nam różne figle...
      Dzięki wielkie :*

      Usuń
  5. Jak?! Kiedy?! Dlaczego?!
    Smutno.... Cholernie bardzo smutno!
    Co do rozdziału- idealny! Smutny, ale idealny! ;)
    Do nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywa i smutno...
      Bez przesady, idealny to za duże słowo ;) ale dzięki, że doceniasz :*

      Usuń
  6. Świetny rozdział!
    Czekam na następny :)
    Zapraszam do mnie ;)
    sztrojkaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny, wzruszający rozdział. Choć przyznam szczerze, że po raz pierwszy spotykam się z takim stylem pisania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi się podoba ;) zapowiada się ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzrszajacy rozdzial..
    Naprawde dziekuje za zaproszenie ;*
    Czekam na kolejny..
    Zdecydowanie zostaje

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże jaki smutny rozdział Ale zarazem super!!! Ogólnie to wyjęłaś mi to opowiadanie z mózgu xD bo sama ogolnie bardzo chciałabym umieć tak dobrze pisać Ale nie umiem dlatego po prostu sama sobie wymyślam historie i prowadze je w glowie tak jakbym prowadziła bloga ... tak wiem jestem dziwna i nawet miałam w glowie taka historie ze dziewczyny rodzice umierają wraz z całą jej rodzina w wypadku samolotowym i ona trafia do domu dziecka i wgl xD wiem jestem dziwna i pomyslisz ze pisze to tylko dla "sławy " ? Ale ogolnie to rozdzial super i z niecierpliwością czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Sądzę jednak, że nie piszę aż tak dobrze ;)

      Usuń
    2. A ja sądzę ze piszesz zajebiście ;) (sorki za brzydkie słowo xD )

      Usuń
  11. Naprawdę super!!! Przeczytałam jedynym tchem ten pierwszy rozdział :3

    OdpowiedzUsuń